środa, 18 czerwca 2014

3. Bo żyjemy w czasach gdy nastolatki częściej podcinają żyły, niż końcówki włosów!

     Obudziła się grubo po dziesiątej i wciąż była niewyspana. Rodzice zostawili na stole kartkę, że jadą do biura i ktoś przyjedzie po nią i Weronikę przed 13 aby zabrać je na stadion. No tal, Weronika! Wesoła Natalia pobiegła na górę do pokoju dziewczyny. Ta, siedziała na łóżku i czytała jakąś książkę wyglądała o wiele lepiej niż wcześniej. 
- Jak się czujesz?- spytała, siadając obok niej.
- No wiesz, zależy co chcesz.
- Opowiedzieć Ci o czymś.- wyszczerzyła się i usiadła po turecku na przeciwko niej. 
- No to świetnie się czuję, mów o co chodzi.- odłożyła książkę i oparła się o ścianę, przyglądając wesołej i tryskającej energią blondynce.
- Wczoraj na tym bankiecie poznałam reprezentację Brazylii. No i wiesz który to Neymar? Pewnie wiesz. Jeju on jest taki cudowny, tak strasznie przystojny. I nie zgadniesz co robił- cały czas się na mnie patrzył. Widziałam to, do tego ojciec powiedział mi wieczorem to w pewny sposób. Jestem szczęśliwa bo podoba mi się, poza tym dzisiaj idę pograć z nimi w piłkę- ty też idziesz- i może zwróci na mnie uwagę, choć to mało prawdopodobne.
- Jeżeli zwrócił na Ciebie uwagę wczoraj, zwróci i dzisiaj.- uśmiechnęła się promiennie, ciesząc się szczęściem, jakie przeżywała jej najlepsza przyjaciółka. Chociaż nie chciała, żeby cierpiała jeśli coś nie pójdzie po jej myśli, ale nie będzie chroniła jej nawet przed chłopakami. Poza tym obiecała, że nigdy więcej się nie potnie, a jej obietnicę są święte. Żadnej nigdy nie złamała, więc tej też nie złamię, jest bardzo honorowa. 
- Nie wiem, bardzo chciałabym. A te jego oczy...- rozmarzona położyła się na łóżku, patrząc w sufit.

  Wesoły Neymar pobiegł do pokoju swojego najlepszego przyjaciela- Daniego Alvesa. Ten siedział na laptopie i przeglądał jakieś portale społecznościowe. 
- Stary, ona jest cudowna!
- Kto?- spojrzał na niego jak na idiotę i zamknął komputer wiedząc, że to poważniejsza rozmowa. W końcu nie na codzień ma Ney'a, który wbija mu do pokoju i krzyczy, że jakaś laska jest cudowna. W pewnym sensie nigdy tak nie powiedział o żadnej dziewczynie, dotychczas był kobieciarzem, nie patrzącym na uczucia wykorzystywanych przez siebie niewiast.
- No Natalia! Taka słodka i idealna, nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny od niej, a do tego gra w piłkę! Przecież to spełnienie moich marzeń. A te jej oczy... I głos. Mógłbym go słuchać godzinami, a wyobraź sobie jaki musi być kiedy mówiłaby moje imię podczas...
- DOŚĆ!- zahamował go- mów dalej ale bez swoich erotycznych fantazji.
- Śniła mi się dzisiaj. Serio. I tak, to był erotyczny sen, nie ważne.- zaśmiał się, widząc minę przyjaciela.- Przecież jak ja ją dzisiaj zobaczę to nie wytrzymam, jeśli jej nie dotknę chociaż przypadkiem. 
- Wpadłeś. 
- Oj wpadłem.- westchnął i połozył się na łóżko, patrząc w sufit. Myślał o niej cały czas, odkąd pierwszy raz ją zobaczył. Chciał mieć ją tylko dla siebie, chciał móc patrzeć na to jak zasypia i jak się budzi. Chociaż nie zna jej wcale, wiedział, że to ta jedyna. Czuł to.
- A widziałeś jej ręce? I nogi?
- I co  z tego?
- To nie jest normalne.
- Ale nie sprawia, że zrezygnuję i ją skreślę, nie wiesz jakie ma problemy, więc nie powinieneś jej oceniać po bliznach.- skarcił starszego kolegę. 
- No ale to się zauważa. Nie każdy ma taki światopogląd jak Ty. 
   Neymar spojrzał na Daniego z politowaniem i jedynie machnął ręką. Nigdy nie oceniał ludzi po wyglądzie, tylko po tym co sobą reprezentowali. Musiał chwilę porozmawiać z kimś, aby wypowiadać się potem na jego temat. Po prostu nie lubił, kiedy ktoś kto kompletnie go nie zna, ma na jego temat najwięcej do powiedzenia. Denerwuję go to, więc to jasne, że nie robi tego co najbardziej go wkurza. 


     Obie dziewczyny były już na stadionie, przebrane w ciuchy jak na swój trening. No może troszkę inaczej, bo na treningu obowiązuję jeden i ten sam strój. Natalia miała siatkarskie spodenki i białą koszulkę z numerem '10' bez niczego innego. Weronika miała identyczny strój, lecz na plecach miała '8'. Natalia własnie wiązała korki, kiedy piłkarze zaczęli schodzić się na murawę. Trener powiedział, że chwilę porozmawia ze swoimi podopiecznymi, a w ten czas Weronika z Natalią mają czas dla siebie na jakąś rozgrzewkę czy co tam chcą. Pomachała swojemu tacie, który stał tuż przy Scolari'm w sportowym stroju. Dawno nie widziała go takiego szczęśliwego, pierwszy raz od kilku lat będzie grał w piłkę. Nie oznacza to jednak, że jego córka da mu wygrać. 
- Nudzę się.- jęczała blondynka, chodząc wkoło rozciągającej sie dziewczyny, która zaczynała sie już denerwować. 
- No to się rozgrzewaj bo znowu Ci coś w nodze pójdzie i tyle Twojej kariery. 
- Oj tam, rozgrzałam się już przecież.- tupnęła nogą i skrzyżowała ręce na piersi jak małe dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki i walczy z mamą. 
- Żebyś mi potem nie płakała!
- Nie będę! 
- A Ty umiesz w ogóle jeszcze zrobić szpagat?
- Pewnie, że umiem!
Zrobiła idealny szpagat i spojrzała się na brunetkę z satysfakcją. Weronika nauczyła ją wszystkiego z gimnastyki, za co była jej bardzo wdzięczna. Lubiła się rozciągać, to rozluźniało ją i mogła się dzięki temu łatwo uspokoić. 
- No ładnie, ładnie. Myślałam, że już Ci się zapomniało leniu, bo nie chcę Ci się ze mną rozciągać. Masz szczęście, że czasami Cię zmuszam i myślę za Ciebie.
- Wiem, jesteś moją mamą.- uśmiechnęła się szeroko i usiadła normalnie. Odwróciła głową i zauważyła, że chłopcy niby słuchają trenera, ale również przyglądają się, co robią dziewczyny. Czyli zaciekawiła ich gimnastyka. Odwróciła się gwałtownie w stronę przyjaciółki.- Patrzy się tu?
- Kto?
- Dobrze wiesz kto.- powiedziała zestresowana. Zauważyła, jak jej przyjaciółka patrzy za nią.
- Patrzy.
   Natalia zrobiła niezadowoloną minę. Przemyślała wszystko i stwierdziła, że ojciec miał rację. Poza tym to piłkarz, pewnie chciałby ją jedynie przelecieć i zostawić. Eh, pewnie nawet by mnie nie chciał.-pomyślała. Zaczęła rozciągać się dalej z Weroniką, skupiła się bardziej na relacjach z nią, niż z innymi. 
- Dawaj drugi szpagat.
- Najpierw Ty!- nakazała. Starsza z nich wzruszyła ramionami i z lekkimi oporami, ale zrobiła szpagat turecki. Zaraz za nią zrobiła to jej młoda przyjaciółka. 
- My gimnastyczki.- zaśmiała się.- Zauważyłaś, że wszystko robimy wspólnie? Nawet ćwiczymy razem.
- No, pewnie z łazienki też korzystamy w tym samym czasie a nawet o tym nie wiemy.- powiedziała bardzo poważnie, ale za chwilę zaczęła się śmiać.- Oj Weronika, ćwiczymy razem dlatego, że Ty mnie opieprzasz że tego nie robię, więc ja mam wyrzuty sumienia i robię to. Proste. 
- Myślałam, że może jesteśmy tymi bliźniaczkami, zepsułaś moje marzenia!
- W końcu mam na nazwisko Szepczyńska.- prychnęła i wstała. 

Poćwiczyły jeszcze coś z gimnastyki i stwierdziły, że kiedy tylko wrócą do Polski, zaczną chodzić na jakieś zajęcia z tańca, aby wykorzystać to, że są tak bardzo rozciągnięte, i do tego nauczą się nowych rzeczy. 
- Ten Twój Neymar ciągle się tu patrzy, wiesz o tym?
   Nie odpowiedziała, jedynie pokręciła głową i starała się o tym nie myśleć. Nie chciała angażować się w coś, co i tak nie miałoby przyszłości. Bądźmy szczerzy, podobał jej się jedynie z wyglądu. Nie zna jego charakteru, nie wie jaki jest. Pewnie jest zadufanym w sobie kobieciarzem, który nie robi nic innego, oprócz grania w piłkę i zaliczania miliony lasek na imprezach. 
   Chłopcy po rozmowie z trenerem zaczęli się rozgrzewać, a że ich rozgrzewka trwa ponad 30 minut, to Natalia postanowiła nie marnować tego czasu na słuchaniu muzyki jak jej przyjaciółka. Wzięła piłkę i weszła na sam środek boiska, żeby nie przeszkadzać żadnemu z piłkarzy w wykonywaniu ćwiczeń na brzegach murawy i zaczęła odbijać piłkę na swoje sposoby. Dwa tygodnie nie grała. Dwa tygodnie bez piłki, to jak dwa tygodnie bez życia. Teraz postanowiła wyżyć się i pograć na sto procent, jak najlepiej umie. Ma coś komuś do udowodnienia. I to nie jest żaden z piłkarzy, to nie jest trener ani nawet ojciec. Musi udowodnić coś sobie samej. Musi pokazać sobie samej że umie i jest silna, mocna i daję radę. 
- Gdzie się tego nauczyłaś?
   Usłyszała ten sam głos co wczoraj i spanikowała. Piłka uciekła jej do tyłu, a ona odruchowo spojrzała do góry, a przecież nie miała tego robić. Brazylijczyk uśmiechnął się do niej, cały czas patrząc w oczy. 
- Nudziłam się, nie miałam co robić to szukałam na internecie jakiś trick'ów. Samo wyszło, że się nauczyłam. Łatwe to jest.- odpowiedziała najbardziej obojętnie jak umiała.
- Rzadko kiedy poznaję dziewczyny które grają w nogę i są w tym tak dobre jak Ty.
- Nie widziałeś jak gram.
- Ale widzę co robisz teraz i wierzę Twojemu ojcu na słowo.- ponownie się uśmiechnął.- Neymar.- wyciągnął rękę w jej stronę. Powoli podała swoją dłoń, a on pociągnął ją w górę, dzięki czemu stała na nogach.
- Natalia.
- Miło poznać.- cały czas trzymał jej dłoń w swojej.- Umiesz coś jeszcze?
- Umiem wiele rzeczy.
- Tak? Udowodnij.
- Co będe z tego miała?
- Co tylko chcesz.
   Zastanowiła się chwilę.
- Nie wymyślę nic.
- Jeśli Twoja drużyna wygra, to nauczę Cię kilka trick'ów których na pewno nie znasz, a jeśli moja drużyna wygra... to... pójdziesz ze mną na spacer.
- Zgoda.- odpowiedziała bez wahania. A tak mówiła, i zastrzegała się, że to chwilowa fascynacja wyglądem. Piłkarz nie powiedział nic, tylko wrócił do rozgrzewających się kolegów. 
Natalia postanowiła dalej wykorzystać rozgrzane mięśnie i przypominała sobie to co kiedyś robiła perfekcyjnie. Kilka razy spadła jej piłka, parę razy ledwo utrzymała się na nodze, ale mimo tego była zadowolona, że w końcu się jej udało i że pamięta jeszcze trochę z treningów z Filipem i Mikołajem. Mikołajem.. No tak. Nie chciała o nim pamiętać, ale nie chciała też zapomnieć. Skomplikowana i bolesna sytuacja. Jak miała być szczęśliwa, skoro przeszłość nie dawała jej spokoju. 
Kopanie piłki sprawiało jej radość. Nie uważała na to, że jutro będzie miała potężne zakwasy, ważne, że robi to co kocha. Nie zważała na siniaki i nie martwiła się o potłuczone kolana. Była szczęśliwa ja nigdy, a wystarczyło dać jej tylko kawałek skóry. Chłopaki przestali się rozgrzewać i zaczynali dzielić się na grupy. Weronika i Natalia były w oddzielnych drużynach, po raz pierwszy będą grały przeciwko sobie. Dotychczas nawet na wf'ie były razem, nigdy oddzielnie. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz w każdej dziedzinie, nie ważne jak dziwnie to zabrzmiało. Drużyna Scolariego czyli Scolari, Natalia, Julio Cesar, Oscar, Thiago Silva, Dani Alves, David Luiz, Maicon, Hernanez, Ramires, Willian. W drugim zespole był ojciec Natalii- Artur, Weronika, Neymar, Henrique, Maxwell, Victor Bagy, Calderia, Jo, Dante Costa, Gustavo, Hulk i Fred. 
- Panowie, pamiętajcie, że gracie z dziewczynami i macie być delikatni w stosunku do nich. Żadnych fauli, żadnego kopania, ciągnienia za koszulki bo jak zobaczę, że ktoś to zrobił, to ten ktoś będzie biegać do końca treningu wkoło stadionu. Mam nadzieję, że zrozumieliście.- kiwnęli głowami- no i się cieszę. Więc, zaczynamy.
   Scolari podał piłkę do Natalii, ta prostym zwodem ominęła swojego ojca i podała do Oscar'a, który stał na czystej pozycji. Gdy dziewczyna szybko uwolniła się od obrońców, pomocnik podał do niej prostopadłą piłkę, a ta mocnym uderzeniem lewej nogi wpakowała ją do bramki. Już z pierwszej akcji narodził się gol, nie minęła nawet minuta, a już pokazała kawałek swoich umiejętności. Jej wzrok od razu powędrował na dwudziestojednoletniego napastnika i uśmiechnęła sie triumfalnie, lecz ten powiedział cicho, że to jeszcze nie koniec. Przez chwilę piłka omijała dziewczynę, ale ta odebrała ja szybko Weronice i podała do obrońców. Alves przeją piłkę i zaczął kierować się w stronę bramki. Blondynka wyprzedziła go i czekała na podanie, nie patrząc przed siebie, przez co odbiła sie od kogoś i prawie upadłaby na murawę, gdyby nie silne ręce, które złapały ją w pasie i podciągnęły do pionu.
- Dzięki.- spojrzała przypadkowo tam, gdzie nigdy nie miała patrzeć. W jego oczy. 
- Nie ma sprawy.- uśmiechnął się słodko, przez co o mały włos nie dostała palpitacji serca. Odsunęła sie od niego nieśmiało i odwróciła.- Na razie wygrywasz, ale nie ciesz się zbyt wcześnie. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.- zawołał jeszcze za nią. 

   Mecz skończył sie zwycięstwem dla drużyny Scolari'ego. Tym razem tylko Natalia strzelała, nikt inny. Pokazała się tak jak chciała, czyli z najlepszej strony. Usiadła zmęczona na murawie.
- No, miałeś rację. Skopałaby nam wszystkim tyłki.- powiedział zmęczony Scolari. Artur dumnie spojrzał na swoją córkę. 
- Talent ma po ojcu, oczywiście.
- Raczej  talent mam własny.- powiedziała zmęczonym głosem i oddychała ciężko. Dawno nie miała takiego wysiłku.- No wiesz, talent i ciężka praca.- dodała. Niezręcznie się czuła, kiedy czuła na sobie ciągle wzrok Neymar'a. Ten z kolei kiedy patrzył na nią i widział jak szybko unosi się i opada jej klatka piersiowa, ja odgarnia loczki z czoła, jak widział jej czerwone od zmęczenia policzki... Była po prostu śliczna. Zawsze. Nawet zmęczona i spocona, była prześliczna. Nie mógł się na nią napatrzeć. 
- No cóż, było mi z Tobą na prawdę miło grać i teraz wiem, że Artur nie przesadzał. Tkwi w Tobie wielka siła i talent, nie pozorny, ale jest tam. Nie możesz go zmarnować bo nie widziałem lepiej grającej od Ciebie dziewczyny bardzo dawno temu. 
- Ronaldo to wyjątek?- wtrącił Neymar, a większość zaczęła się śmiać.
- Czyli dziewczyny są lepsze od Ciebie.- odgryzł się mu Marcelo, w obronie kolegi z drużyny. 
- Nie znam lepszej od siebie dziewczyny.
- Kiwamy się Ney?- Natalia spytała całkiem spontanicznie, patrząc na niego z ziemi. Ten spojrzał na nią również, tymi cudownymi oczami, w które patrzeć mogłaby niemalże zawsze. 
- Dziewczyna rzuciła Ci wyzwanie, odezwij się!- szturchnął go Alves. Puścił do blondynki tajemnicze oczko, co lekko ją zdziwiło, ale widocznie to normalne u wyrośniętych dzieciaków, jakimi są brazylijscy piłkarze. 
- O co zakład, że strzelę w przeciągu 10 minut więcej bramek do pustej bramki jeden na jeden od Ciebie?- ciągnęła zakład. Jeśli napastnik jej teraz odmówi, zrobi z siebie pośmiewisko przed kolegami, a tego przecież by nie chciał. Nikt nie chciałby, żeby koledzy się z niego śmiali, to normalne i ludzkie w końcu.- Jeśli ja wygram, to na najbliższej konferencji prasowej na jakiej będziesz, powiesz, że Natalia Szepczyńska ograła Cię w piłkę nożną, i że jest o niebo lepsza o Ciebie i piłkarzy, jakich znasz. 
- A jeśli ja wygram- odezwał się pewny siebie, z szelmowskim uśmiechem na ustach- to umówisz się ze mną.
    Niektórzy zaczęli gwizdać, inni zrobili "uuu". Scolari z ojcem Natalii postanowili odejść na bok i przyglądać się poczynaniom młodych. 
    Neymar i Natalia ustawili się na jednej połówce całego boiska, między nimi leżała piłka.
- Ney, na prawdę chcesz się bardziej upokorzyć?- spytała, uśmiechając się pewnie. 
- Wątpisz we mnie i w mój talent?
- To Ty masz jakiś talent?
   Spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem, ledwo powstrzymując się od jakiegoś komentarza, który pewnie by ją obraził. Gdyby powiedział mu to któryś z kolegów albo ktokolwiek inny to wyżył by się na nim, ale wszystko co pada z ust tej dziewczyny, brzmi najlepiej na całym świecie. Jak najlepszy komplement. 

  - I co, przyszedłeś po radę jak poradzić sobie po tym, jak dziewczyna na którą lecę, upokorzyła mnie dwa razy z rzędu?- spytał Dani, kiedy jego młodszy przyjaciel wszedł do jego pokoju, tak jak dzisiaj z rana. Spojrzał na niego rozbawiony, widząc sfrustrowanie i złość, w końcu po raz pierwszy ktoś porządnie utarł mu nosa. I to siedemnastoletnia dziewczyna. Z podkreśleniem na dziewczyna i siedemnastoletnia. 
- Nie chodzi o to, bo dałem jej wygrać.
- Ta, jasne.- prychnął śmiechem.
- No tak, widziałeś, jak ona słodko się cieszy?- rozmarzył się i ponownie tak jak rano opadł na jego łóżko i patrzył się na sufit.
- Ale że poważnie dałeś jej wygrać?
- Za pierwszym razem tak, ale jak chodziło o to żeby się z nią umówić to nie, ale pod koniec to tak bo tak słodko podskakiwała jak się cieszyła, że nie mogłem odmówić sobie popatrzenia na taki widok. 
- Ej, weź się ogarnij bo zaczynam wątpić, że to jesteś na prawdę Ty.- powiedział trochę przerażony, w końcu pierwszy raz widzi swojego przyjaciela aż tak rozmarzonego.- To nie jest dobry materiał na dziewczynę, szybko ją straciłbyś,
- Niby czemu?- poderwał się na równe nogi, zbulwersowany słowom Daniego. Nie rozumiał po co mu to powiedział, powinien go wspierać jak przyjaciel przyjaciela, on wspierał go zawsze, jaki wybór by nie podjął. Zawsze był za nim i chciałby, aby był dla niego takim samym oparciem. 
- Bo żyjemy w czasach gdy nastolatki częściej podcinają żyły, niż końcówki włosów!- powiedział głośno.
- Po co to mówisz?
- Widziałeś jej ręce i nogi, każdy to widział. To nie jest normalna dziewczyna stary.
- Masz rację, nie jest normalna. Jest wyjątkowa. Nie rozmawiałeś z nią nawet przez chwilę, a ja tak. Nie oceniaj jej, jeśli nie znasz jej sytuacji.
- A Ty ją tak doskonale znasz po jednym dniu?
- Nie, nie znam jej ale zamierzam ją poznać bliżej, być dla niej wsparciem i być ważny. Dzięki za wsparcie, zawsze wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć.- powiedział smutnym tonem i wyszedł powoli z pokoju Alves'a. Udał się na balkon, gdzie chciał popatrzeć w gwiazdy. Może ona patrzy na to samo niebo w tej chwili?

   Wróciła do domu, poszła do swojego pokoju. Znowu nie zjadła kolacji. Położyła się na łóżku i zakryła twarz dłońmi. Dzisiaj spędziła wspaniały dzień robiąc to co kocha, a tak na prawdę czuła się tam jak w więzieniu. Chciała jak najszybciej zostać sama by usiąść i najnormalniej w świecie się rozpłakać. Jak małe dziecko. Lubiła samotność, przyzwyczaiła się do niej. Dostrzegła jej piękno. Samotność jej nie zdradzi, nie zostawi jej, zawsze będzie przy niej i nic nie może ich rozdzielić. Samotność jest piękna. Już nie wytrzymała i wiecie co zrobiła? Wyjęła baterię z telefonu, by po chwili po
nownie ją włożyć. Przyłożyła cienką blaszkę do skóry i zawahała się. Bo gdyby teraz do pokoju weszła jej mama albo tata, to złamałaby im serca. Jednak ból wewnętrzny był tak wielki, że nie zważała na to. Kiedy przejechała szybko po biodrze, poczuła się jak alkoholik, który po bardzo długim odwyku pierwszy raz napił się upragnionego wina albo upragnionej wódki. Krew powoli zaczęła pojawiać się na jej śnieżnobiałej skórze. Za pierwszą, poleciały jeszcze dwie kreski. Oddychała głęboko. To sprawiało jej przyjemność. Kochana żyletko, jak bardzo tęskniłam.- pomyślała, a to zaczynało robić się chore. Była od tego uzależniona, chęć sprawienia sobie bólu wygrała.

    Spójrz w moje oczy, czy to jest szczęście?
   Zapłakana, zmęczona z płaczu zasnęła. Z piekącym miejscem na biodrze. 
1,5 tygodnia później...

   Od jakiegoś czasu więcej czasu spędzała z Neymarem i chłopakami z reprezentacji Brazylii. Coraz lepiej się z nimi dogadywała, chociaż czasem widziała, że przy rozmowie z nią patrzą się jej na ręce, albo na nogi. Weronika zaczęła częściej spędzać czas z Oscar'em. Natalia cieszyła się, że jej przyjaciółka nie siedzi jedynie w książkach, a wychodzi z domu i to z chłopakiem! 
   Rany na biodrze goiły jej się szybko, chociaż przybyło kilka kolejnych, ale dzisiaj rano przesadziła. Zdenerwowała się, bo tata ma do niej pretensje o to, że Ney z Danim odwieźli ją do domu. Nie wytrzymała tego napięcia i chciała jak najszybciej się uspokoić. No i poleciało po rączce. Pomogło. Ale na chwilę. Cięcie się to gówno, z którego nie da się wyjść. To coś takiego jak narkomania, bierzesz i uzależniasz się, a potem bez pomocy specjalistów nie dasz rady tego rzucić. 
    Zeszła powoli na dół, trzymając dziwnie wysoko telefon w ręce, ciekawe dlaczego... 
- Idziemy na stadion?- spytała wesoła Weronika, która własnie skończyła jeśc obiad.
- Nie mam dzisiaj siły, przepraszam.- westchnęła cicho i opadła na kanapę. Zauważyła nerwowy wzrok swojej przyjaciółki na sobie. Podeszła do niej gwałtownie szybko i wyrwała jej telefon z ręki, podnosząc rękę do góry,
- Co to kurwa ma być?! 
- To kot...
- Serio mi takie głupoty będziesz wciskać? MI?!- krzyknęła i rzuciła telefonem o kanapę. Natalia siedziała cicho, a po jej policzku spłynęła samotna łza.- Coś czuję, że lubisz jak zwraca się na Ciebie uwagę.
- Nie... Przestań.
- Coś czuję, że lubisz być w centrum tej uwagi i lubisz, kiedy się o Tobie mówi. 
- Weronika...
- Sorry, ale nie przyjęłaś mojej pomocy. Ja się wypisuję.
- Zostawisz mnie?- spojrzała na nią ze łzami w oczach. Nie chciała jej stracić, była dla niej jak siostra.- Nie poradzę sobie bez Ciebie.
- Gdyby Ci na mnie zależało, to byś tego nie zrobiła.
- Zależy, dobrze wiesz, że to jest silniejsze ode mnie.- mówiła nie kryjąc się z tym, że płaczę. Łzy ciekły jej po twarzy, a ona nie mogła się uspokoić. Panicznie bała się samotności, chociaż nie dawno ją wychwalała i uważała za cudowną, idealną. 
- Ja już nie wiem co mam robić. Nie wiem.- opadła bezsilnie na kanapie obok niej.
- Nie zostawiaj mnie.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię.- spojrzała jej w oczy i objęła ramieniem.- Kiedy było Ci tak źle, że musiałaś to zrobić?
- Ciągle jest źle, rozumiesz? Ciągle! Nie ma dnia, kiedy nie płacze i kiedy nie mam myśli, żeby to wszystko skończyć. Nie ma dnia, kiedy nie chciałabym olać wszystko, zachować się samolubnie i nacisnąć trochę mocniej.- mówiła i płakała, nie wiedząc, jak ma zostawić przy sobie Weronikę. Tak jakby bała się, że gdy zostawi ją przyjaciółka, zostawią ją wszyscy. 
- Co się z Tobą dzieję, czemu tak bardzo się zmieniłaś?- spojrzała na nią również ze łzami w oczach.
- Mam swój własny świat. Zamykam w sobie ból. Chcę go udusić, a potem wypłakać. Cały czas z nim walczę. Nie umiem się zwierzać, bo bardzo mnie to boli. Wszyscy mają mnie za zakręconą dziewczynę, która cały czas się śmieję. A ja się śmieję, żeby nie płakać.
   Nerwowo bawiła się swoimi malutkimi palcami, z pomalowanymi na czarno paznokciami. Jak strasznie chciała znaleźć się w objęciach Mikołaja. Jak na złość, jego nie ma. I nigdy nie będzie. Już nigdy go nie zobaczy, nie przytuli się do niego, nie poczuję, jak to było z nim kiedy było idealnie bo byli razem. Tęskniła cholernie, nie mogła się uporać z tym bólem, który zaczął ją przerastać. 
- Posłuchaj, wiem, że jest Ci z tym wszystkim ciężko. Ale nie możesz się ranić. Nie możesz, bo wtedy ranisz i mnie, i siebie. Co powiedzą Twoi rodzice kiedy to zobaczą? Jak się poczują? No jak myślisz, co poczują? Będa zadowoleni? Dumni? Szczęśliwi? Nie. Będą cierpieć. Uwierz, że nic nie boli tak bardzo jak świadomość, że osoba która jest najważniejsza tak bardzo nas rani. 
- Wolę ranić siebie, niż ranić innych.
- No to nie wychodzi Ci to.- powiedziała szybko.- Jedziemy na stadion, porozmawiasz z Thiago. On na prawdę jest dobrym materiałem na osobę, z którą możesz szczerze o wszystkim porozmawiać.
- Nie. Nie chcę z nikim o tym rozmawiać. Daj spokój.- wytarła oczy i wstała z kanapy, kierując się w stronę swojego pokoju.
- I co masz zamiar teraz zrobić? Pójść i się pociąć?
   Stanęła tyłem do niej i miała już coś odpowiedzieć. Coś bardzo chamskiego, ale się powstrzymała i stwierdziła, że nie może się denerwować. Jak na złość zadzwonił jej telefon. Na ekranie pojawiło się imię brazylijskiego piłkarza.
- Halo?- spytała spokojnym, zmęczonym głosem.
- No hej, coś się stało?
- Nie nic, nie dawno wstałam. 
- No okej. Za godzinę kończę trening, chcesz się zobaczyć? 
- Wiesz co, chyba dzisiaj nie dam rady. Jestem zmęczona, poza tym trochę źle się czuję i boję się, że będę chora. Wybacz. Innym razem.- chociaz bardzo nie chciała, musiała odmówić. Nie mogła się z nim spotkać, będąc w takim stanie.
- Ale co się stało? Chcesz, żebym przyjechał do Ciebie?
- Nie.- bardzo chciała powiedzieć tak- Muszę się przespać i mi przejdzie. 
- Nie widziałem Cię dwa dni, stęskniłem się...- powiedział po niezręcznej chwili ciszy, a ona poczuła jak jej serce zalewa się miodem. Westchnęła z delikatnym uśmiechem na ustach.
- A gdzie chciałbyś się zobaczyć?
- Przyjadę po Ciebie po treningu, co Ty na to?
- Okej. Będę czekać.
- Pa.- rozłączyła się. 
   Westchnęła ciężko i rzuciła telefonem w kąt.
- Tee, jak masz rzucać iphone'm to może oddaj mi go, a weź sobie mój?- Werka rzuciła pomysłem i pomachała jej przed oczami starym samsungiem galaxy s III. 
- Marzenie.- prychnęła i poszła szykować się na górę. Była szczęśliwa, że spotka się z Neymar'em, od jakiegoś czasu zaczęli się dobrze dogadywać. Rozmawiali o niemalże wszystkim, nigdy nie brakowało im tematu do rozmów. Wygłupiali się, bawili, wyzywali, przytulali... Ostatnia czynność najbardziej podobała się i jednemu i drugiemu, chociaż żadne za bardzo nie chciało tego okazać. Brazylijczyk przy niej czuł się jak zakochany małolat, nie wiedzący nic o podrywaniu dziewczyn. Był przy niej tak niewinny i tak delikatny, że czasami sam się dziwił. Dla każdego był normalny, nie okazywał zbytnio żadnych uczuć, nie był tak troskliwy jak dla niej, a znają się nie całe dwa tygodnie! 
- Jak przed nim ukryjesz nadgarstek?- przyjaciółka weszła do jej pokoju, już pogodzona z tym co ponownie zrobiła sobie Natalia. Blondynka jedynie włożyła trzy bransoletki, która zakrywały trzy kreski na nadgarstku.- Głębokie, będziesz miała spore blizny.
- Zdenerwowałam się. Aż chyba za bardzo. 
- To trzeba było strzelić barana w ścianę, a nie ciąć się. I nie zakładaj tej bluzki, błagam, jest okropna.
- Dlaczego?- spojrzała na biały materiał, który trzymała w dłoniach.- Zwykła koszulka.
- No właśnie, zwykła. Załóż tą czarną, nie idziesz na randkę z Alanem, tylko z Neymarem, myśl trochę.- Natalia przewróciła oczami i przebrała się w to co nakazała jej przyjaciółka, już nie miała siły się z nią kłócić.
- I jak?
- No i elegancko.- powiedziała, patrząc na wygląd swojej przyjaciółki. 
- I to nie jest randka.
- Nie, wcale.- podśmiewała się, udając poważną.- Idziemy na towarzyskie spotkanie.
- No własnie, idziemy na towarzyskie spotkanie.
- Ej, aby Ty na tym towarzyskim spotkaniu bachora nie przynieś kiedyś.
   Natalia spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami nie dowierzając temu co powiedziała i rzuciła ją poduszką. Brunetka zaśmiała się i odrzuciła przedmiot w jej stronę.
- Nie ciesz się tak, Ty będziesz chrzestną.- wytknęła jej język i zeszły razem na dół. Przez czas, który spędziły razem ponownie zbliżyły się do siebie. Pogadały o poważnych i mniej poważnych tematach, powiedziały co im leży na sercu i poczuły się lepiej ze sobą. W końcu tak już jest w przyjaźni. Są lepsze i gorsze chwilę, ale zawsze kiedyś się kończą. Lepiej, żeby skonczyły się te gorsze. 
- Kochaś przyjechał.- poinformowała Natalię Weronika. Ta rzuciła jej mordercze spojrzenie i zabrała telefon, wkładając go do kieszeni.
- Z fartem!- pomachała jej i zamknęła drzwi. Odwróciła się powoli i ujrzała piłkarza, który wyszedł z samochodu i opierał się o drzwi, z pewnym siebie uśmiechem na twarzy. W sumie on tylko tak się uśmiecha. Spojrzała na niego z odwzajemnionym uśmiechem i nie ruszyła się z miejsca.
- Przywitasz się ze mną?- spojrzał na nią, a ta pokręciła głową, powstrzymując śmiech.- Ale jak to?- zrobił smutną minę.
- Tak to.- wzruszyła bezradnie ramionami i powoli podeszła do samochodu.
- Bez przywitania to ja nie mogę.
- Hej!- powiedziała z szerokim uśmiechem, który zaraz zniknął z jej twarzy.- Przywitałam się.
- Wiesz o co mi chodzi, złośnico.- jedną ręką pociągnął ją na siebie, a drugą oplótł wkoło talii. Mogła zostać tak przez długi czas, wdychać słodki zapach jego perfum i napawać się dotykiem na nagiej skórze. Tak, nagiej skórze. W końcu koszulka jaką wybrała jej Weronika była krótka. Niechętnie odsunęła się od niego speszona niemal od razu.- Wstydzisz się mnie?
- Ja? Oczywiście, że nie.
- Widzę co innego.
- Nie boję się Ciebie.- powiedziała przekonującym głosem. 

   Po piętnastu minutach dojechali pod wielki dom, który prawdopodobnie należał do Neymara. Nigdy nie widziała większego domu, nawet jej taki nie był. On tu mieszkał sam?A może to nie jego dom? Spojrzała na niego wielkimi oczami, bardzo zdziwiona.
- Nie, ja tu nie mieszkam. Znaczy to mój dom, ale za duży jak na jedną osobę. Planuję niedługo go sprzedać bo i tak tu nie przesiaduję. Wtedy kupię jakieś o wiele mniejsze mieszkanie na obrzeżach. I tak wyjeżdżam i często nie przyjeżdżam do Brazylii.- wyjaśnił, otwierając jej drzwi od auta. Kiedy wysiadała, wzrok piłkarza skierował się na świeże blizny na jej biodrze. Ta spuściła nerwowo wzrok.- Chcesz pogadać? - od razu pokręciła przecząco głową, a on nie chciał nalegać. Szli w niezręcznej ciszy do domu, napastnik zbytnio nie wiedział co ma powiedzieć, ani co zrobić, żeby dziewczyna poczuła, że ma go i że może na niego liczyć. Chciała aby poczuła, że ma wsparcie. Kiedy weszli już do domu, złapał ją delikatnie za jej małą dłoń i zatrzymał, opierając o ścianę.
- Słuchaj, wiem, że jest Ci ciężko i że pewnie nie chcesz o tym rozmawiać i to jeszcze ze mną, ale chcę, żebyś wiedziała że lubię Cię. I nie wiem jak to zrobiłaś, ale przez tak  krótki czas stałaś się dla mnie ważna i zależy mi na tym, abyś wiedziała, że jestem i możesz w każdej chwili ze mną porozmawiać o wszystkim. Ja na prawdę chcę, aby było Ci dobrze.- mówił cichym głosem, cały czas patrząc się w jej oczy, w których powoli pojawiały się łzy. 
- Dziękuję.- szepnęła i uśmiechnęła się delikatnie.- Dziękuje, że Cię to interesuję, ale nie chcę na razie o tym rozmawiać, nie jestem gotowa. Na prawdę, kiedy indziej.
- Okej, nie nalegam. Porozmawiamy, kiedy Ty będziesz tego chciała.- pstryknął ją w nos, przerywając tą chwilę.
- Ale Ty niedobry jesteś!- zawyła i trzymała się za twarz. 
- Oj jakaś Ty biedna- zaczął się z nią drażnić.- Idziemy poskarżyć sie tatusiowi? 
- Nie lubię Cię!
- A ja Cię uwielbiam!
- Nie mów tak.
- Czemu?
- Bo tak nie jest,
- A jak jest, tylko że Ty o tym nie wiesz?- spytał cichym głosem, ponownie nachylając się nad nią. Spojrzała na niego i westchnęła, odsuwając się.
- Fajnie tu nawet masz.- skomentowała po tym, jak biegali, chodzili nawet turlali sie po całym domu.
- No wiem, kiedyś mieszkała tu moja rodzina. Dlatego jest taki duży. 
- Tyle miejsca zajmujesz?- uniosła brew, oglądając zdjęcia na komodzie. Było ich chyba miliard. Nie dość, że komoda wielka to zdjęć tuzin. Na jednym z nich, był mały, śliczny blondynek. Davi Lucca, jego syn.
- Ney...- spytała podejrzliwie, cały czas patrząc się na to zdjecie.
- Hmm?- spojrzał się na nią wesołym wzrokiem. 
- Czemu nie spędzasz czasu z Davim? Póki jesteś w Brazylii?- odwróciła sie w jego stronę i odstawiła zdjęcie. Ten westchnął głęboko i usiadł na kanapie.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć.- zaśmiał się nerwowo i potarł dłonie. Pomyślał chwilę, a Natalia nie ponaglała jego odpowiedzi. Chciała, by była w stu procentach szczera.- Chciałbym podzielić jakoś ten czas, spędzić go z Tobą, i z nim. Dlatego jeżdżę po niego wieczorami.
- Ney... To Twój syn, tęskni za Tobą. Spędzaj czas z nim, nie ze mną.- usiadła obok niego i uśmiechnęła się. W koncu co jak co, ale ojcem był świetnym. Dużo razy opowiadał jej o  Davim, ale nigdy nie mówił o Carolin ani o ich związku. Uszanowała to, że omija ten temat, sama nie chcę rozmawiać z nim o wielu rzeczach. Praktycznie o niczym mu nie opowiadała. Nie umiała tak po prostu otworzyć się przed nim i opowiedzieć o sobie.- Będziesz za nim tęsknić, jak wrócisz do Barcelony.
- Za Tobą też.- odpowiedział natychmiastowo.- A wiem, że Davi będzie do mnie przyjeżdżał, a co do Ciebie nie mam takiej pewności.- spojrzał na nią spod kąta- będziesz? 
   Przygryzła nerwowo wargę. Co miała mu powiedzieć? Że też będzie tęsknić? Że nie wie? Że nie ma pojęcia, czy dalej będą się znać za jakiś czas? 
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. 
- Jak wolisz.- uśmiechnął się smutno, patrząc w podłogę. Nie chciał wyjeżdżać, trochę żałował tego, że nie gra w Santosie. Że nie będzie mógł widywać jej codziennie. Tak jak teraz.
   Spędzili czas na wygłupach i na rozmowach, nie potrzebowali nawet muzyki, żeby poczuć sie ze sobą dobrze. Nie brakowało im tematów do rozmów. Nigdy im tego nie brakowało. Dlatego własnie za 40 dni brakować jej będzie tego. Ich spotkań. I tego wszystkiego. Nagle zadzwonił jej telefon. Spojrzała przepraszająco na piłkarza.
- Tak tato?
- Gdzie jesteś?- słyszała, że jesteś zdenerwowany i niezbyt ją to uspokoiło.
- Jeju, no dobrze wiesz, gdzie jestem.
- Znowu?!
- Nie denerwuj się. 
- Kiedy będziesz?
- Zaraz. 
- Przyjadę po Ciebie.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- Jak wolisz, ale zaraz masz być w domu.
   Spojrzała smutnym wzrokiem na napastnika.
- Muszę wracać do domu, tata się denerwuję.
- Chodź, odwiozę Cię.- podał jej rękę i podciągnął do góry, pomagając jej wstać z podłogi, na której siedzieli i się wcześniej bili. Tak, bili. 
- Nie musisz...
- Jest po 22, nie puszczę Cię samą.- zabrał kluczyki z komody. W samochodzie praktycznie nie rozmawiali, tutaj właśnie słuchali muzyki. Oboje byli zmęczeni, ale zadowoleni wspólnie spędzonym dniem. Cztery godziny spędzone razem były cudowne i mogłoby być tych godzin więcej. 
   Po piętnastu minutach dojechali na miejsce. Ney wyszedł z samochodu razem z nią. 
- No to...- zaczęła, kiedy stali na przeciwko siebie.- Dzięki. Dobranoc.
- Pożegnasz się ze mną?- uśmiechnął się tak samo jak wtedy, kiedy przyjechał. Zaśmiała się cicho.- Oki, ja poczekam.- prawie siedział na masce samochodu i przyglądał się jej. Podeszła do niego niepewnie i patrzyła na niego wzrokiem, dla którego mógłby zabić. Złapał ją nieświadomie za ręce. Tkwili tak przez chwilę, dopóki Natalia nie zdecydowała sie przytulić. 
- Dobranoc.- powiedziała cicho, nie odsuwając sie od niego. 
- Dobranoc.- szepnął do jej ucha, całując delikatnie w policzek. Odeszła niechętnie i uśmiechnęła się. On odwzajemnił i wsiadł do samochodu. 
  Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ojciec widział wszystko w oknie i ponownie zrobił awanturę o to, że jego córka spotyka się z jakimś piłkarzem. Nie dochodziły do niego tłumaczenia, że widują się jak znajomi. Tak już niestety jest z rodzicami, że nam nie wierzą bo się o nas martwią. 


 A on jadąc, cały czas miał uśmiech na twarzy i nie mógł nacieszyć się tą chwilą, kiedy trzymał ją w swoich ramionach. Czuł, jakby stado motyli właśnie przewracała mu brzuch. Ta dziewczyna namieszała mu w głowie i szybko z niej nie wyjdzie. W sumie to wcale nie chcę, żeby z niej wychodziła. 




No to mamy za sobą trzeci rozdział, dodany w czwartek o 2:32, przepraszam za to opóźnienie ale wyjeżdżam jutro do Anglii, gdzie będę miała masę czasu do pisania. Jakoś nie chcę mi się spać, a czas przy oglądaniu "Mama" minął mi bardzo szybko, nawet nie zorientowałam się, kiedy film dobiegł końca. Aniołki, chcialabym wam powiedzieć coś, co jest motywem przewodnim mojego blogga. Otóż, samookaleczanie. Bron Boże, nie zachęcam was od tego, wręcz przeciwnie. Próbuję pokazać wam, jak cięcie siebie wyniszcza. Uwierzcie, że mając tyle blizn ile mam ja, możecie zaufać mi w tej kwestii. Tłuczcie talerze, krzyczcie, obijajcie się o ściany ale nigdy się nie tnijcie. Tak dla mnie i Neymara:) Hiszpania odpadła, nawet nie wyszła z grupy. Smutne, ale dalej kocham ich ponad wszystko inne. Mam powody i nigdy w nich nie zwątpię. Pozdrawiam moją Weronikę, która strasznie chciała przeczytać trzeci rozdział i możecie jej dziękować za to, że został on opublikowany, bo sama nie natchnęłabym się dzisiaj do pisania, po tak męczącym dniu. No to adios aniołki! Następny w niedzielę, ewentualnie w sobotę w nocy:) Dobranoc robaczki!


sobota, 14 czerwca 2014

2. Jeśli jesteś zdolny do tego by zabić się, jesteś zdolny do wszystkiego.

     Obudziła się w nocy z płaczem. Kolejny koszmar, kolejny zły sen i powrót do przeszłości. Już powoli nie dawała sobie z tym wszystkim rady. Usiadła roztrzęsiona na łóżku i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Najgorszy rodzaj smutku to ten, kiedy płaczę się w nocy pod prysznicem albo w łóżku. Aby nikt nie widział co się z Tobą dzieję, jak czujesz się na prawdę. W tym miejscu nie musisz udawać, że jesteś silny, nie musisz mówić, że wszystko jest dobrze. Nie martw się tym, co pomyślą inni- jeśli musisz to płacz. Tylko tak wróci uśmiech. 
   Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, drugiego gorzej, jakoś się plecie, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko niczego nie da się zapomnieć. Po prostu nie da.
   Zagryzła wargę, myśląc o tym kolejny raz. Podeszła na palcach do walizki, której nie rozpakowała do końca i wyjęła tabletki na "lepszy sen". Tak, te bardzo mocne. Wysypała kilka na dłoń, może to dziwne, ale siedem. Siedem malutkich, okrągłych tabletek. Spojrzała jeszcze raz na pudełeczko, a jej oczy dostrzegły czarne litery. Tak, napisane markerem. Zdarła nalepioną na pudełku naklejkę z nazwą leku. Jeśli jesteś zdolny do tego by zabić się, jesteś zdolny do wszystkiego. Odwagi, postawisz się im.
     No tak, Filip... Spojrzała ponownie na tabletki, ale troszkę inaczej. Wsypała sześć z powrotem, a jedną połknęła i położyła się do łóżka z nadzieją, że obudzi się w nowym, lepszym świecie bez bólu i cierpienia. Że obudzi się w świecie, w którym w końcu będzie szczęśliwa. Ponownie spojrzała na swoje nadgarstki, gdzie blizny wciąż były widoczne. Jednak to nie był dobry pomysł, bo to tylko przypominało o bólu i o tym co było kiedyś. O tym, o czym koniecznie chciała zapomnieć. Filip to jej dobry przyjaciel, podobnie jak Weronika. Jest starszy od niej o pięć lat, ale to szczegół. 
    Zasnęła, z nadzieją na lepsze jutro. 

   
   Rano wstała bez problemów, bez bólów, ale za to z paskudnym humorem. Przejrzała się w lustrze, tak samo dużym. Przyłożyła do niego dłoń a ono... Ono otwierało się do wewnątrz! Dziwna szafa. Spojrzała w środek i ujrzała drzwi. Poczuła się, jakby grała w jakiejś dziwnej Brazylijskiej wersji Opowieści z Narnii. No ale jeśli w tej Narni ma być lepiej, do warto spróbować wejść do środka. Najwyżej lew ją pożre, a czarownica rzuci klątwę, w końcu gorzej być już nie może. Otworzyła powoli drzwi. Nie było lwa, ani czarownicy. Śnieg też nie padał. Było coś o wiele lepszego. Wielka garderoba z samymi markowymi ubraniami w jej stylu!


Weszła powoli z wielkim zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć, że to całe pomieszczenie, jest tylko jej. Było większe od niejednego sklepu z ciuchami, no może nie jak ZARA czy RESERVED ale na pewno większa od ciucholandów czy lokali w których była. Wszędzie było pełno butów i ubrań, poukładanych parami, kolorami. Spodnie ze spodniami, sukienki z sukienkami, szpilki ze szpilkami, jordany z jordanami. Normalnie żyć nie umierać!


 Było nawet lustro o jakim zawsze marzyła. Widać było ją od stóp do głów. Uśmiechnęła się do odbicia, a przecież tak go nienawidzi.
   Westchnęła cicho i zbiegła na dół, do gabinetu taty. Bez pukania wbiegła do pomieszczenia i z uśmiechem przytuliła się do taty jak w czasach, kiedy była mała, a to tata był jej jedyną miłością.
 On zdziwiony taką czułością córki, objął ją jedynie i zaśmiał się. 
   - A Tobie co jest?
- Nic.- urwała i mocniej wtuliła się w ojca. Potrzebowała tego. Dawno nie miała czułości z żadnej strony, chociaż tak bardzo potrzebowała tego. Potrzebowała oparcia, troski... Poza tym tęskniła za czasami, kiedy siadała z ojcem na tarasie i dyskutowała o piłce, albo pokazywała mu co umie, a ten nagrywał ją lub oceniał. Widać było, jaki był z niej dumny. Nie zmieniło się to do teraz, wciąż jest dumny z córki. Lepszej nie mógł sobie wymarzyć. Ma ją tylko jedną i rozpieszcza jak tylko może. 
- Chcesz pogadać?
- Nie.- ponownie urwała temat, tuląc się do niego coraz to mocniej. Ojciec zaśmiał się i odepchnął delikatnie, poprawiając spadające na czoło loki. Znowu była jego malutką dziewczynką. Nigdy nie przestała nią być.
- I co ja mam z Tobą zrobić?
- Karm mnie, kochaj mnie i nie opuszczaj.
- Ubrań nie muszę kupować?
- No przecież powiedziałam, żebyś mnie kochał.
     Ojciec zaśmiał się i pokręcił rozbawiony głową. Natalia siedziała poważna na biurku, z minką małego dziecka, które chce dostać upragnioną zabawkę. 
- Szykuj się, niedługo przyjdzie Sara z David'em. 
- Kto to w ogóle jest?
- To dzieci naszych znajomych, mieszkają tu od zawsze. No wiesz, obydwoje kochają sport. Uwierz, że nie zabraknie wam tematu do rozmów, a David to dobra partia...
- Tato!- zawyła i zeszła z biurka, patrząc się na niego błagalnie. Nie lubiła, kiedy rodzice chcieli ją swatać. 
- Tylko mówię.- podniósł ręce w niewinnym geście.- Idź do kuchni, mama przygotowuję śniadanie. Powinnaś jeść więcej. Wiem, że nie lubisz kiedy o tym rozmawiamy, ale może chciałabyś wziąć jakiś hormon wzrostu? i przytyjesz, i urośniesz.
- Nie jest pewne, że urosnę. Poza tym zapominasz, że moja grupa krwi jest podatna na mutację leków.- przypomniała. No tak, grupa 0 jest najrzadszą grupą krwi. Może dawać każdemu, ale nie każdy może oddać krew jej. Dlatego jest wyjątkowa, ale lepiej, aby nic jej się nie stało, bo na prawdę trudno znaleźć dawcę. Dlatego Natalia nie robi sobie jeszcze upragnionego tatuażu. Oddawała krew póki nie zachorowała. Sama teraz potrzebuję pomocy. Lubi pomagać ludziom, chodzi do domu starców posiedzieć z ludźmi, których nikt nie odwiedza. Lubiła sprawiać uśmiech na ich twarzach swoją osobą. Chodziła do domów dziecka, przynosiła zabawki, robiła z dziewczynek księżniczki, w końcu sama uważa się za księżniczkę. Jej zdaniem każda kobieta musi mieć w sobie coś z księżniczki i zimnej suki. Często pomagała dzieciom w nauce, udzielała darmowych korepetycji z matematyki i języków obcych, pomagała ubogim rodzinom, nigdy nie przeszła obok żebraków na ulicy obojętnie, zawsze dała im jedzenie jeśli miała przy sobie, czy odrobinę pieniędzy. Jest przykładem osoby, która ma pieniądze i dzieli się nimi. Bo w końcu jej nie zabraknie, ilość zer na koncie nie zmniejszy się, jeśli da 5 czy 10 złotych osobie, która nie ma nic w portfelu. Szacunek w mieście zyskała po jednym zdarzeniu, kiedy miała nowe buty. Ma ponad 20 par AirJordan'ów. Ma malutką stopę, rozmiar 35-36. Dziewczynce z 2 klasy bardzo spodobały się jej neonowe, różowe buty i siedząc z braciszkiem na ławce patrzyła się na nie ciągle zawstydzona. Jej rodzice mieszkają za granicą, wychowują ją dziadkowie, którym za bardzo się nie przelewa, tyle co na rachunki, leki i jedzenie. Ubrania ma najtańsze, nie mogą pozwolić sobie na zakup czegoś droższego, a o zabawkach nie ma mowy. Siedziała z babcią i bratem na ławce. Mała miała na sobie starą, różową sukienkę i zniszczone trampki wypranego różu. Natalia siedziała razem z Weroniką i Zuzią. Zauważyła zaciekawienie dziewczynki i postanowiła z nią porozmawiać. Rozmawiała dobrą godzinę z jej babcią i nią samą, chociaż Ania- bo tak miała na imię, bardzo się wstydziła. Zorientowała się, że dziewczynce podobają sie jej buty. Jak bardzo ucieszyła się, kiedy dzień później na tej samej ławce, dostała prezent. Słodycze, lalka barbie, piękna różowa sukienka z białymi rajstopkami i... i neonowo, różowe AirJordan'y. Braciszkowi również dała słodycze i zabawki, a dziadkom obiecała pomoc w domu i w robieniu zakupów, bo dla niej to nic. Szybko rozniosła się ta wiadomość w mieście, każdy teraz wie, że bogaci nie zawsze są chytrzy i nie pomagają innym. 


   Po śniadaniu, rodzice pojechali na stadion na oficjalne otwarcie. Siedzieli w loży honorowej, gdzie dołączyć miały do nich dziewczyny. Weronika cały dzień źle się czuła, ale to prawdopodobnie przez zmianę klimatu i godziny. 
- Jadłaś coś?- mimo swojego złego samopoczucia, wolała sprawdzić swoją przyjaciółkę. 
- Cały czas jem.- wskazała na stos naleśników na blacie. 
- Z tego co widzę, zjadłaś ledwo dwa naleśniki.
- Ale zjadłam, więc po co się głupio pytasz?
- Bo martwię się, waga Ci się nie zmienia, a ja nie chcę żeby coś Ci się stało.
- Wiem i cenię to.- uśmiechnęła się do niej w podziękowaniu za troskę- ale ma własny rozum i wiem co dla mnie dobre.
- Czasami wydaję mi się, że jednak nie wiesz.- mówiła to, cały czas patrząc na jej nogę. Blondynka spuściła głowę i jadła w ciszy. Nie lubiła, kiedy ktoś wypominał jej to co sobie robiła, ale należało się jej. Niby nie chciała ranić innych i raniła siebie, ale tym co robiła, raniła innych bardziej od siebie. 
- Ładnie wyglądasz.- blondynka przerwała niezręczną ciszę, patrząc na Weronikę. Ta zaśmiała się. No tak, jak chcę się dobrze to się ze mnie śmieją.- pomyślała. 
- Ty, aby się nie zakochaj!
- W Tobie?- prychnęła śmiechem i prawie została uderzona pilotem. Spojrzała na nią groźnym wzrokiem i po chwili rzuciła w nią łyżeczką, ale ta uchyliła się przed przedmiotem. 
- Fart.- mruknęła i odniosła talerz do zmywarki. W momencie kiedy się odwróciła, została rzucona pokrowcem od telefonu. Centralnie w czoło. Warka wybuchnęła zwycięskim śmiechem, podczas gdy dziewczyna rozmasowywała sobie bolące miejsce.- Idiotko, a gdybym ja dostała wstrząsu mózgu?!
- Dobrze wiesz, że cierpisz na niedojebanie mózgowe.
     Natalia rzuciła w Weroniką pokrowcem, ale brunetka uchyliła się przed przedmiotem ponownie, jak na złość, przez co miała więcej radochy, 
- I co się cieszysz?
- Zezowata Natka!
- O nie, przesadziłaś!- mruknęła i wyjęła ketchup z lodówki. Jej przyjaciółce uśmiech od razu zszedł z twarzy, na której pojawiło się przerażenie.
- Nie, błagam, przepraszam, nie proszę! Przecież ładnie wygladam, błagam nie!- piszczała i próbowała schować się za poduszką.
- Masz szczęście, że kanapa była droga.- odłożyła ketchup do lodówki. Weronika odetchnęła z ulgą  i spojrzała na nią.
- Te, hipster.
- Jestem śliczna.- zrobiła dziubek, przez co wyglądała jak dziecko. W sumie to niemalże ciągle, wyglądała jak dziecko. Nagle obydwie usłyszały dzwonek do drzwi.- Oho.
    Natalia podeszła do drzwi i otworzyła je. Przed nią stała Sara i David. 
- Hej.- powiedzieli uśmiechnięci, a dziewczyna musiała przestawić się na portugalski, przez co Weronika kompletnie nic nie rozumiała.
- Hej, Sara i David, tak?
- Tak, miło nam.- obydwoje podali ręce dziewczynom.- Gotowe?- spytała uśmiechnięta szeroko dziewczyna. Była wysoka, prawie wzrostu swojego brata. Miała 180 cm wzrostu, przez co Natalia wyglądała przy niej jak dziecko. Znowu wracamy do tematu, czemu Natix jest uważana za dziecko. Wracając do Sary. Miała czarne, falowane włosy do ramion i ciemną karnację. Typowo brazylijską. David był do niej szaleńczo podobny. Widać, że są rodzeństwem, obydwoje mają po 18 lat i są bliźniakami. 
- Tak, ale rozmawiajmy po angielsku, Weronika nie umie portugalskiego ani hiszpańskiego.
- Nie ma problemu.- odparli obydwoje i przestawili się na angielski, dzięki czemu brunetka mogła dołączyć się do rozmowy z nimi. 

   Po 30 minutach byli już na stadionie i mogli spotkać się ze swoimi rodzicami. Sara i David usiedli troszkę niżej, niż Natalia i Weronika. Nie rozmawiali dużo, ale od razu złapali wspólny język, tak jak przewidywał ojciec Natix. Na murawę własnie wychodzili zawodnicy, by rozegrać pierwszy mecz na Mundialu 2014. Natalia całym sercem była za Hiszpanami, którzy są bezapelacyjnymi faworytami, ale Brazylię również darzyła wielką sympatią.   


   Mecz jak mecz, każdy mecz jest ciekawy na swój sposób. Wygrali oczywiście brazylijczycy, Neymar i Oscar przynieśli dumę swojemu krajowi. Na pewno Ci młodzi piłkarze są z siebie dumni, I nie dziwne, cały kraj w tym momencie ich kocha i krzyczy ich imię. Po meczu miał odbyć się bankiet, więc Natalia wróciła do domu z rodzicami aby się przebrać. Weronika miała zostać i wykurować się, ponieważ strasznie źle się czuła. Podejrzewa zwykłe przeziębienie, które przejdzie po paru dniach.
- Gotowa?- mama krzyczała z dołu. Dziwne, że wyrobiła się szybciej niż jej córka. Blondynka zeszła powoli na dół, a kiedy stanęła w kuchni obróciła się wokół siebie.
- I jak?
- Pięknie, ale to po mnie masz tą urodę.- powiedział ojciec i poklepał ją po ramieniu, a z niewiadomej przyczyny po policzku mamy spłynęła łza.- Aż mama się wzruszyła.
- To dlatego, że jesteś  już taka dorosła. Dopiero zaprowadzałam Cię do szkoły, a teraz śliczna dziewczyna wyrosła.
     Natalia uśmiechnęła się delikatnie i westchnęła głęboko. Nie wiedziała, czy słowa mamy ma przyjąć do siebie czy się z nich cieszyć. No ale przecież w jej słowach nie było nic złego. Pochwaliła jej wygląd, powiedziała, że jest śliczna. O co miałaby mieć pretensję? o ten płacz? Sama płaczę bez powodu, nawet w tej chwili uśmiechała się, by powstrzymać łzy. 
   Wsiedli do samochodu, a Natalia od razu zwróciła wzrok w stronę okna. Nie chciała patrzeć się przed siebie, bo gdyby samotna łza spłynęła bo jej policzku, rodzice nie daliby jej spokoju, póki nie poznaliby przyczyny jej smutku. Kazaliby jej być szczęśliwą. Jak można kazać komuś być szczęśliwym. Jak  w ogóle można być szczęśliwym, jeśli siedzi w Tobie ból z przeszłości i to nie mija?
   Szybko dojechali na miejsce, gdzie było pełno fotografów i różnych osobistości. Weszli do lokalu, gdzie byli prawie wszyscy. Przy wielkim stole siedzieli piłkarze reprezentacji Brazylii i Chorwacji, wesoło o czymś rozmawiając. Nie wyglądali a tych, którzy przed chwilą rywalizowali o Mistrzostwo Świata na boisku. Wyglądali na dobrych kumpli, którzy spotkali się po latach.
- Artur!- krzyknął wesoło Scolari i podszedł do nich. Narobił troszkę zamieszania, bo kilku piłkarzy z jego reprezentacji odwróciło się w jego stronę. Niemal czuła ich wzrok na swoim ciele, co strasznie ją zawstydzało. Odważyła się spojrzeć i na nich. Jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem jednego z nich i nie mogła odwrócić wzroku, chociaż tego chciała. Na prawdę starała się odwrócić głowę, ale nie mogła. To było silniejsze od niej. 
- A to moja córka, Natalia.- gdy usłyszała swoje imię, niechętnie spojrzała na swojego ojca. Przy nich stał własnie selekcjoner reprezentacji Brazylii, a ona przyglądała się piłkarzom. Eh, przed nią stał sam Scolari!
- Miło mi poznać, masz bardzo urodziwą córkę.- uśmiechnął się. Usiedli przy długim stole, wraz z piłkarzami. Gdzieś tam ujrzała Sarę z Davidem, siedzieli z jakimś innym rodzeństwem. Sara pomachała jej, a ta odwzajemniła gest. 
  Wszyscy skupiali się na rozmowie o meczu, gdy Natalia nie chciała podnieść głowy do góry. Dlaczego? On siedział niemalże na przeciwko niej, tuż obok Thiago Silvy. Patrzyła sie na swoje ręce. Wiedziała, że gdy to zobaczą albo zaczną się śmiać, albo będą uważać ją za chorą psychicznie. 
- A Ty jeszcze grasz, czy pozostała Ci jedynie podwórkowa liga?- zaśmiał się selekcjoner reprezentacji Brazylii, patrząc na swojego przyjaciela. Tak, mojego ojca. 
- Natalia podtrzymuję rodzinną tradycję.- powiedział Szepczyński i spojrzał z dumą na córkę.
- Na prawdę?- do rozmowy włączył się Thiago Silva, kapitan reprezentacji. 
- Mało kiedy słyszy sie, że dziewczyny grają w piłkę. Jakiś klub?- trener podtrzymywał rozmowę.
- Nie, na razie gra w szkolnych ligach, ale zamierzamy pomyśleć o jakimś klubie, ale jeśli już to nie w Polsce. Jestem przekonany, że z  jej talentem, od razu moglibyśmy pójść na kwalifikację do jakiegoś Manchesteru, Bayernu. Na Barcelonę jest za młoda, ale tam możemy się kierować. Można powiedzieć, że to jest nasz cel. 
- Ale nie ma budowy piłkarki. I nie wygląda na nią. Prędzej stwierdziłbym, że jest modelką niż biega za piłką.
- A talent ma większy od niejednego piłkarza w tych czasach.
- Chciałbym zobaczyć Cię w akcji.- Scolari zwrócił sie do blondynki, a ta pierwszy raz podniosła wzrok i mimo tego że nie chciała, kątem oka dostrzegła, że Neymar wciąż sie jej przygląda. Ciągle. Była w centrum uwagi. Z jednej stronie lubiła to, a z drugiej... wstydziła się, że palnie coś głupiego i wyrobi sobie złą opinię, tak miała niestety zawsze. 
- Jakiś 'rodzinny' meczyk?- zaproponował ojciec ze śmiechem. 
- Tak, dobry pomysł. Jutro zamiast treningu. Ale pamiętaj Artur, Ty też grasz.
- Przeciwko mnie.- odezwała się pierwszy raz dziewczyna. Chciała pokazać się jako pewna siebie dziewczyna. Uśmiechnęła się pewnie do ojca.
- Ah Ty mała zadzioro.- pokręcił głową z tym samym uśmiechem, to mieli identyczne. 
- No cóż, jesteśmy umówieni jutro na stadionie w Rio o 13.- trener klasnął w ręce.- Ale powiem Ci szczerze, że Twoja budowa jest jedną z najbardziej nie pozornych. Łatwo uciekasz pewnie rywalowi, każde wejście w Ciebie to byłby faul, nie może się na Tobie położyć, poza tym jesteś niska, więc nie kryliby Cię za bardzo. 
- No w lidze dziewczyn jest też tak, że sędziowie oceniają przed meczem która jest delikatniejsza, a mogę się założyć, że jesteś najdelikatniejszą dziewczyną.- powiedział Neymar, patrząc się przy tym cały czas w jej oczy. Spuściła zawstydzona głos i nie odpowiedziała.
- Najdelikatniejsza? Jak się coś dzieje na boisku to Natalia jest w pobliżu. Ostatnio znosili dziewczynę z boiska, przez nią.
- No bo ona wcześniej aby latała za mną i mnie za koszulkę ciągnęła, to co się dziwisz że jej w nogi wjechałam...- powiedziała z niewinną, dziecinną miną.
   Kilku piłkarzy się zaśmiało, patrząc na nią. Neymar już nie mógł się powstrzymać i westchnął cicho. Jak można być tak słodkim? To powinno być karalne. Patrzył się cały czas na jej wręcz idealną, delikatną twarz i wiedział już, że ich znajomość szybko się nie skończy. Nie mógł oderwać od niej wzroku, po prostu nie widział słodszej dziewczyny od niej. Na prawdę. W kategoriach urody jest najpiękniejszą, jaką widział, a do tego gra piłkę nożną. Ideał. Nawet jej rączki nie sprawiały, że chciał dać sobie spokój, wręcz przeciwnie. Widział przez blizny, że potrzebuję czułości i wsparcia i to własnie chciał jej dać. Nie podda się, bo jest o co walczyć.
   
   Wrócili do domu grubo po północy. 
- Natalia chodź na chwilę do mnie..- zawołał ją ojciec, który podążył od razu do gabinetu. Widać było, że coś go martwiło.
- Tak tato?- spytała cicho, zmęczonym głosem.
- Chciałbym Cię przed czymś przestrzec. Będziesz obracała sie w towarzystwie piłkarzy, wiesz o tym doskonale. Nie był to dobry pomysł, żebyś szła tam dzisiaj z nami. Widziałem, jak chyba największa gwiazda Brazylii reaguję na Ciebie. Nie będe Ci niczego zabraniał, ale piłkarze nie są odpowiedni do związków.
- Nie martw sie tato. Dobranoc.- powiedziala tylko i odwróciła się na pięcie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w łóżku i pójść spać. Zasnęła szybko, chociaż w głowie ciągle miała te oczy...

Jak obiecałam, rozdział pojawia się w niedziele:) Nie wierzę... No ale raz do roku to i Hiszpania przegrać może. Poza tym jak się gra  w białych strojach to nic dziwnego że się pięć brameczek w plecy dostaję, mam nadzieję, że wiecie o co chodzi. #LaManita Jakoś dobrze piszę mi się to opowiadanie, dosyć szybko. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. Rozdziały postaram się dodawać co dwa- trzy dni, bo mam dużo czasu na pisanie. Jeśli nie pojawią się w terminie, to oczekujcie za kolejne dwa dni. Będę informować, o dłuższych nieobecnościach. Mam nadzieję, że rozdział się podobał, bo mi pisało się go bardzo dobrze. Pozdrawiam, następny postaram dodać się we wtorek, ale nie obiecuję, bo za tydzień jadę do Anglii i chciałabym spędzić czas z przyjaciółmi, a to co piszę w nocy nie zawsze jest dobre. Zastanowię się, czy nie pisać krótszych rozdziałów, a dłuższego blogga. Chciałabym, aby miał z góra 10 rozdziałów i epilog bo mam masę pomysłów na następne. No nic, jeszcze to przemyślę i poinformuję was we wtorek, ewentualnie w środę. Dobranoc misiaczki!

czwartek, 12 czerwca 2014

1. Niszczyła ciało, by uspokoić duszę.

Natalia obudziła się w środku nocy z silnym bólem głowy. Zwlekła się z łóżka i zeszła powoli na dół do kuchni. Z szafki wyjęła tabletkę na „lepszy sen”, jak to mówi jej babcia. Dla Natalii to zwykłe tabletki nasenne. Bądźmy realistami. Tabletki na lepszy sen przepisał jej psychiatra. Wzięła jedną i odstawiła pudełko na swoje miejsce, chwilę przyglądając się mu. Gdyby wzięła 7 tych tabletek, mogłaby liczyć na śpiączkę, ewentualnie śmierć. Są tak mocne, że nie trzeba przedawkować całego opakowania, aby zrobić sobie krzywdę. Odrzuciła szybko tę myśl i powędrowała do swojego pokoju. Tabletka szybko zaczęła działać, a Natalia zaczynała robić się coraz bardziej senna i otumaniona. Noce były coraz cieplejsze, jednak mimo to jej było zimno. Zauważyła, że często jest jej zimno. W pewnym sensie ma problemy ze zdrowiem fizycznym, ale również i psychicznym. Spojrzała przelotnie na swoje ręce, na których wyraźnie odznaczają się blizny. Niestety, ta siedemnastoletnia dziewczyna ma za sobą burzliwą przeszłość. Nie taką, jaką można byłoby sobie wymarzyć.
Następnego dnia obudziła się o dziesiątej rano. Wstała wyspana i bez bólu głowy, jaki towarzyszył jej tej nocy. Wstała z łóżka od razu ścielając je. Miała bzika na punkcie porządku. Była perfekcjonistką od zawsze. Jeśli jakaś książka krzywo opierała się o drugą dostawała ataku paniki i od razu musiała to poprawić. Jej charakter kształtują różne cechy. Jest inteligentna, chociaż nie zawsze to okazuję. Jest miła, szczera, otwarta na nowe znajomości, ale bywa również wredna, arogancka i samolubna. Po dłuższych zastanowieniach można stwierdzić, że ma każdej cechy po trochu. Z jednej strony to dobrze, z drugiej niekoniecznie.
Przejrzała się w wielkim lustrze, oczywiście w wielkiej szafie. Uwielbiała ubrania prawie tak samo jak buty. O tak, buty mogła kupować tuzinami. Nie ważne, że założy je raz w życiu, liczy się to, że stoją i ładnie wyglądają w jej garderobie, której niestety nie mogła przytachać ze sobą do mieszkania babci, w którym znajdowała się obecnie z powodu wyjazdu rodziców do Brazylii. Wyjechali, ponieważ ojciec Natalii jest szefem jednej z firm, która jest sponsorem Mundialu i musiał stawić się na otwarciu. Z tego co orientowała się dziewczyna, otwarcie miało odbyć się dopiero za tydzień. Mama pojechała mu towarzyszyć na licznych imprezach i bankietach.
Natalia spojrzała w lustro. Nie była brzydką dziewczyną, wręcz przeciwnie. Miała długie, blond loki, sięgające mniej więcej do połowy pleców. Zwykle zostawiała je rozpuszczone, czasami czesała w wysokiego koka który i tak po czasie się psuł, z powodu zbyt dużej ilości włosów. Po prostu stawały się za ciężkie i fryzura łatwo opadała, a pojedyncze kosmyki wypadały z gumki. Miała delikatne rysy twarzy i jeden dołeczek w policzku, po lewej stronie, co dodawało jej słodyczy. Na bladej twarzy zdecydowanie wyróżniały się pełne, malinowe usta . Jej jednym z wielu atutów zewnętrznych, były duże, intensywnie niebieskie oczy. Przypominały kolor oceanu, albo i morza. Mało kiedy spotyka się taki odcień błękitu. Duże oczy okalały długie, czarne rzęsy które bez malowania wyglądały jakby doklejane. Natalia jest niską dziewczyną. Strasznie nie lubi swojego wzrostu, to jej duży kompleks. Ma 154 cm wzrostu. Jest szczupła, z idealną figurą modelki. Ogólnie ludzie traktowali ją jak takie małe, zadziorne dziecko. Każdy ją lubił. Miała jedną wadę. Była wrażliwa. Strasznie wrażliwa i słaba psychicznie. Odreagowywała stres, złość, smutek, strach, samotność na sobie. Wolała krzywdzić siebie, niż innych. Mimo tego, iż chodziła dużo razy na zabiegi wybielania blizn, sznyty były dość dobrze widoczne na jej bladej skórze. Cierpiała dodatkowo na anemię, od roku.  Blizny widniały na jej rękach, ramionach, nogach, nawet brzuchu i stopach. Teraz się tego wstydzi, chociaż nie żałuję. Psychiatra nie rozumie czasem jej toku rozumowania. Twierdzi, że cierpiała przez jakiś czas na lekką depresję spowodowaną przykrymi doświadczeniami i zdarzeniami z przeszłości. Tutaj miał rację. Przeżyła ostatnio dużo przykrych sytuacji. Jedną z nich była śmierć jej przyjaciela. Mikołaj był od niej starszy o trzy lata, a jego pasją było jeżdżenie na motorach. Kiedy kupił sobie swój wymarzony ścigacz, chodził szczęśliwy przez miesiąc, zanim się do niego przyzwyczaił. Były dni, kiedy i Natalia wsiadała na motor. Jak zginął Mikołaj? Chyba łatwo się domyśleć. Umarł, wykonując czynność, którą kochał najbardziej. Umarł jeżdżąc na motorze. Wjechał w drzewo. Od tego wydarzenia minęły dwa lata, a dziewczyna przeżywa to do dziś, jakby to zdarzyło się wczoraj. Nienawidziła się za własną wrażliwość. Przeszłość powoli psuła jej teraźniejszość. Od tamtej pory panicznie boi się motorów, monocyklów, skuterów i tym podobnych.
Przeczesała palcami swoje loki i leniwym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Dom wypełniała kompletna cisza. Podeszła do blatu, gdzie zauważyła talerz z naleśnikami i karteczką od babci. Pojechałam do lekarza i apteki, powinnam wrócić przed południem. Proszę, zjedz wszystko. Kocham Cię, Babcia. Natalia zmięła karteczkę i wyrzuciła do kosza. Usiadła przy blacie i sięgnęła po talerz. Przez pewien czas przyglądała mu się w pełnym skupieniu, ale stwierdziła, że jednak nie jest głodna. Odsunęła od siebie naleśniki i wypiła duszkiem całą szklankę soku pomarańczowego. Zobaczyła, że jej telefon zaczął wibrować. No tak, zawsze wyłączała dźwięk na noc. Spojrzała na swojego iphone’a najnowszej generacji. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie jej najlepszej przyjaciółki- Weroniki. Przeciągnęła zieloną słuchawkę i podniosła telefon.
- Tak?- spytała zachrypniętym, jeszcze zaspanym głosem. W końcu zaczęły jej się wakacje i mogła pozwolić sobie na wypoczynek po ciężkim roku szkolnym, który i tak zakończyła z doskonałą średnią i najlepszymi w szkole wynikami w nauce i kilkoma rekordami sportowymi. Nazwisko do czegoś zobowiązuję.
- Hej. Słyszę, że dopiero wstałaś, ale co tam. Rozmawiałam z rodzicami. Zgodzili się, żebym pojechała na jakieś wakacje. Chciałabyś mi towarzyszyć?- spytała pogodnym głosem.
- Warka mówiłam Ci już, rodzice chcieli żebym pojechała z nimi do Francji na jakiś bal, na którym koniecznie muszę się zjawić.- powiedziała przepraszającym głosem.
- Nie da rady się z tego wykręcić?
- Wydaję mi się, że nie, ale postaram się jakoś. Tak w ogóle to przyjdź dzisiaj do mnie, razem z nimi pogadamy bo sama nic nie zdziałam.
- Oki, będę za jakieś dwadzieścia minut bo jestem w centrum.
 - No to czekam.- rozłączyła się.
Z Weroniką znała się od przedszkola. Od zawsze były przyjaciółkami, nawet na chwilę nie miały przerwy w znajomości, bo nie wytrzymałyby bez siebie. Zdarzały im się jakieś kłótnie czy drobne sprzeczki, ale nigdy nie pokłóciły się tak, żeby zerwać kontakt. Nie dałyby rady bez siebie.  Weronika jest pogodną i przyjacielską dziewczyną, która zawsze pomoże w potrzebie nawet kompletnie nieznajomej osobie. Jest taką dobrą duszyczką. Miła, uprzejma, pomocna. Mało jest teraz takich ludzi, jeśli w ogóle jeszcze tacy są. Weronika jest wyższa od Natalii, prawie jak każdy zresztą. Ma 165 cm wzrostu i ma taką samą budowę ciała jak jej przyjaciółka. Ma długie, proste brązowe włosy i okrągłą twarz. W przeciwieństwie do Natalii ma ciemniejszą karnację. Dziewczyny razem śpiewają i grają w szkolnym klubie piłki nożnej. Dla Natalii piłka nożna jest wszystkim, całym światem. Serce oddała właśnie tej dyscyplinie. W szkole, ba! W mieście i czasem poza nim uważana jest za najlepszą z najlepszych. Jest napastnikiem, a gole strzela najczęściej lewą nogą. Messi w skórze kobiety. Weronika gra na pomocy, często asystuję Natalii. Dobre kontakty w drużynie to podstawa, więc w szatni dziewczyn raczej nie zdarzają się kłótnie, chociaż nie ma tak, że każda z każdą się lubi. Rzadko kiedy tak się zdarza.
Natka poszła do swojego pokoju ogarnąć się. Wyjęła z szafy ubrania i pobiegła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, ogarnęła się i zeszła z powrotem na dół. Odpaliła laptopa, który cały czas leży na kuchennym stole. Tak, jej babcia korzysta z komputera i jest wyszkolona w jego obsłudze. W końcu nowoczesna babcia.
Jak zwykle przeglądała portale społecznościowe jak facebook, twitter, instagram czy tumblr. Zalogowała się na skype i czekała, aż rodzice będą dostępni i będzie mogła z nimi porozmawiać o wakacjach, jakie chciałaby spędzić z najlepszą przyjaciółką. W końcu są prawie pełnoletnie. Znaczy, Weronika jest rok starsza i ma już osiemnaście lat. Natalia musi jeszcze trochę poczekać na pełnoletniość.
W pewnej chwili usłyszała dzwonek do drzwi i wiedziała już, że do jej przyjaciółka. Otworzyła drzwi, a ta weszła do środka.
- Jestem taka zmęczona. Rano byłam biegać, potem z Nero biegać, a potem musiałam zrobić zakupy, ugotować coś, przebrać się no i przyjść do Ciebie to serio męczące.- opadła na fotel z głębokim westchnięciem.
- A ja dopiero wstałam.- wzruszyła ramionami i usiadła z powrotem naprzeciwko laptopa. Nagle przy nazwie jej taty pojawiła się zielona kropeczka. Dziewczyna od razu to wykorzystała i zadzwoniła do niego, mimo innej godziny. To rodzice dostosowywali się do córki, aby nie musiała zrywać nocy by z nimi porozmawiać.
- Witaj córeczko.- powiedzieli jednocześnie, a ich twarze pojawiły się na ekranie. Blondynka uśmiechnęła się promiennie.
- Cześć.
- Dzień dobry.
 Obydwie dziewczyny się przywitały.
- Mamo, tato… Bo ja z Weroniką myślałyśmy nad wspólnymi wakacjami. Wiem, miałam jechać z wami do Paryża, ale naprawdę bardzo chciałabym spędzić z nią te wakacje, chociaż jeden miesiąc. Jej rodzice się już zgodzili, poza tym jeszcze nie wiemy gdzie byśmy pojechały. Proszę, zgódźcie się.- powiedziała zdenerwowana i zestresowana, w końcu nie wiedziała co powiedzą jej rodzice. Po minie ojca, która wyrażała więcej niż niezadowolenie mogła wywnioskować jedno.
- Nie wiecie gdzie byście pojechały, tak?- spytała mama. Obie dziewczyny pokiwały energicznie głowami, oczekując szybkiej odpowiedzi.
- A może chciałybyście przylecieć do nas? Mundial się zaczyna, poszłybyście na jakieś mecze, pozwiedzałybyście trochę. Zostajemy tu do końca zawodów.
- Naprawdę?!- ucieszyła się młodsza przyjaciółka i spojrzała na drugą. Warka była tak samo zdziwiona i zadowolona jak ona.
- Naprawdę. Weroniko, czy trzeba skontaktować się z Twoimi rodzicami?
- Mama pewnie by chciała. Dziękuję, że zechcieli państwo żebym przyjechała.
- Ależ nie masz za co dziękować.- uśmiechnął się ojciec i zwrócił się do swojej córki- ale teraz idziemy z mamą spać. Załatwimy wam bilety na pojutrze, żebyście były przed rozpoczęciem o potem to będzie wielki ruch i jeszcze byście się zgubiły. Jutro zadzwonimy. Bawcie się dobrze.- i już się rozłączył.
- No to wakacje mamy załatwione.- zadowolona Natalia usiadła przed telewizorem, wcześniej wyłączając laptopa babci. Tak, kolejny raz. BABCI.
- Masz na serio fajnych rodziców.
- Wiem, wiem.
Siedziały i rozmawiały o wyjeździe, aż wróciła babcia Natalii. Oczywiście Natalia dostała opierdziel za to, że nie zjadła przygotowanych przez jej babcię naleśników. Dostała wykład na temat tego, że jest bardzo chuda i powinna jeść, ale babcie tak mają w zwyczaju. Weronika musiała iść do domu i przygotować się do wyjazdu. W pewnym sensie tak samo jak i Natalia.
Dwa dni później…
- Mówiłam Ci, żebyś nie szła na to ognisko to nie, musiałaś pójść. Teraz cierp.- Natalia dzień wcześniej poszła na ognisko, organizowane przez jej dobrą koleżankę- Paulinę. Paulina miała urodziny, więc nie przystało odrzucać zaproszenia.
Ta jedynie machnęła ręką i poprawiła okulary. Czekały właśnie na rodziców młodszej dziewczyny.
- Nie wiem, jak możesz się zadawać z takimi ludźmi jak Paulina czy Oskar. Oni nie są dla Ciebie dobrym towarzystwem. Piją, palą, ćpają pewnie pieprzą się ze wszystkimi. Jeszcze Ciebie sprowadzą na złą drogę. Nie chcę, żebyś przez nich się zmarnowała, w końcu i tak nie masz lekko w życiu, nie pogarszaj swojej sytuacji.
- Weronika, mogłabyś w końcu dać mi spokój i nie mówić mi z kim powinnam się zadawać? Mam swój rozum i wiem co powinnam, a czego nie powinnam. Opanuj się.
Brunetka nie odpowiedziała. Zrobiła obrażoną minę i usiadła na walizce. Posiedziały tak jakiś czas w ciszy, aż jakby zdarzenia nie było, zaczęły rozmowę o tutejszym klimacie i wyglądzie tego kraju.  Rio de Janeiro było przepięknym, egzotycznym miastem, a myśl, że spędzą tu następny miesiąc i trochę dłużej napawał je pozytywami.  Po piętnastu minutach zjawili się rodzice Natalii, przywitali się z dziewczynami i zabrali je do samochodu. Podróż do mieszkania zajęła im trochę więcej niż pół godziny, ale było warto. Dojechali pod wielką willę z basenem. Niby takie przereklamowane, ale kiedy już się to zobaczy i wie, że będzie się tam mieszkało… Mama zaprowadziła każdą do swojego pokoju, które miały obok siebie. Oddzielne łazienki, nawet siłownia specjalnie dla Natalii. Jakby miała tutaj zostać.
- Jak wam się tutaj podoba?- zaczął pan Szepczyński.
- Jest wspaniale, nigdy nie byłam w piękniejszym miejscu.- zachwyciła się Weronika i usiadła zadowolona na leżaku obok cicho siedzącej Natix.
- Nie wiem jak to możliwe, że siedzisz tyle na słońcu a mimo to i tak się nie opalasz.
- Choruję na anemię, tato.- mruknęła niezadowolona uwagą ojca. Wiedział, jak bardzo denerwowały ją tego typu odzywki ze strony kogokolwiek. Jej blada skóra i niski wzrost były jej największymi kompleksami.
- Przecież pamiętam. Jeszcze kontakt z Twoim lekarzem utrzymuję.
Przez jakiś czas panowała niezręczna cisza, jakby nie było o czym rozmawiać. Pierwszy raz jakoś nie potrafiła odnaleźć wspólnego języka z tatą. W sumie to najwięcej rozmawiali o piłce, ponieważ łączyła ich ta sama miłość. Pan Szepczyński był dumny z córki, że spełnia jego marzenia, zamiast tańczenia w balecie czy skakania na skakance. Wolała biegać za piłką i sprawiać radość swojemu ojcu. Miała świadomość tego, że jej tata w jej wieku był znakomitym piłkarzem, ale z powodu kontuzji która chcąc nie chcąc czasami łapie nawet najlepszych, musiał przerwać karierę, a potem już nie miał jak wrócić. Przede wszystkim nie miał do czego wracać. Klub zlikwidowano, a innego w pobliżu nie było, więc pozostały mu podwórkowe mecze i zawody szkolne.
- Zapomniałbym, jutro jest oficjalne rozpoczęcie Mistrzostw Świata, pójdziecie z córką i synem naszych znajomych. Wyrobicie się na 17? Potem jest mecz otwarcia, Brazylia…
- …Chorwacja. Wiem, tato.
- Dobrze, że  wiesz. Czyli na jutro macie już plany.

Na jutro mamy już plany…- pomyślały obydwie.



No to zaczynami : )) Mundial się zaczął, Neyamr i Oscar rozstrzelali się. Chamskie z mojej strony byłoby powiedzenie, że Marcelo również się rozstrzelał? No cóż, każde dotkniecie piłki może spowodować gola samobójczego. Następny rozdział powinien być w niedziele, zależy od mojej kolejnej nieprzespanej nocy : )) Miłego czytania i zapraszam do komentowania, bo to na prawdę motywuję misiaczki!